top of page
JAKUB TADEUSZ KUBICKI
Dla czego akurat lutnictwo?
Jak większość moich kolegów po fachu zacząłem swoją przygodę od gry na skrzypcach, ale zabrakło mi do tego serca i po pierwszym stopniu zakończyłem swoją edukację artystyczną. Do sztuki powróciłem dopiero parę lat później, podczas wycieczki do Zakopanego wraz z moją rodziną. Przechadzaliśmy się Kościeliską i zaciekawiła mnie grupa młodych ludzi, kopiąca wielki, bizonopodobny dół pod czujnym okiem profesora. Okazało się, że pan A. Mrowca (bo tak nazywał się ów pan profesor), jest znajomym mojego ojca z czasów szkolnych, a szkoła, przy której właśnie staliśmy to Zespół Państwowych Szkół Plastycznych im. A. Kenara. Mój apetyt wzrastał w miarę pochłaniania nowych informacji na temat tego cudownego miejsca, a kiedy dowiedziałem się, że jest to jedyna szkoła średnia (nie licząc sześcioletniego gimnazio-liceum w Poznaniu), która oferuje kształcenie się w kierunku lutnictwa artystycznego poczułem, że na pewno jest to miejsce dla mnie. Lutnictwo- to jest to! Lubię moją pracę, daję mi ona wiele radości i nieziemską satysfakcję. Tak właściwie, to tak poza pracą, zajmuje się głównie pracą, bo jest to moje największe hobby i życiowa pasja.
W Kenarze spędziłem magiczne 4 lata pod czujnym okiem niestety nieżyjącego już profesora Jerzego Nitonia. Był on człowiekiem nie raz bardzo trudnym i wymagającym, ale oddał swojej pracy całe swoje serce i duszę, poza tym był belfrem z prawdziwego powołania.Nauczył mnie wszystkiego co niezbędne o technologii budowy instrumentów, choć w jego pracowni brakowało czasem miejsca na świeżość i nowe pomysły, jednakże do końca życia będę dażył Jego kunszt i samego pana Jurka wielkim szacunkiem..
Dyplom i maturę zdałem śpiewająco, przez egzaminy na Akademię Muzyczną im. I. J. Paderewskiego przeszedłem (dosłownie) śpiewająco, po czym spędziłem rok doedukowując się w pracowni profesora Antoniego Krupy- żywej legendy polskiego lutnictwa. Studia- jak to studia: Wiele zajęć, cały wolny czas w pracowni przy instrumentach, nocami studenckie życie.
Tak to w życiu niestety czasem bywa, że nieraz trzeba, z powodów rodzinnych, przerwać idyllę edukacji i zacząć pracować na własny rachunek. Po roku przerwałem studia i aktualnie żyję wraz z moją małą jednostką społeczną (rodziną) na warszawskiej Pradze, gdzie ciągle tworzę i naprawiam instrumenty w małym warsztacie przy ulicy Białostockiej. Każdy dzień jest dla mnie szansą na nauczenie się czegoś nowego i cieszę się, że udało mi się pracować w zawodzie który szczerze kocham.
Każdego, kto ma jakiś problem, chciałby zamówić lub kupić dobry, lutniczy instrument, lub spróbować własnych sił w lutnictwie- serdecznie zapraszam! moje drzwi stoją otworem!
J. T. Kubicki
bottom of page